Mężczyźni się lepszymi pielęgniarzami niż kobiety?
Tydzień Różnorodności i Przynależności 2022 trwa. Na pierwszy ogień bierzemy na warsztat jedną z kategorii, która – niezależnie od szerokości geograficznej – dotyczy nas wszystkich. Płeć. I która czasami potrafi przyprawić o ból głowy i, a jakże, prowadzić do wykluczeń. „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety – z Wenus”, prawda? Swego czasu ta popularna książka narobiła sporo zamieszania – miała humorystycznie mówić o różnicach między płciami, a chyba niechcący stała się w kulturze masowej kolejnym „dowodem” na to „jak bardzo się różnimy i jak dogadanie się miedzy płciami nie jest możliwe”. Jakby to powiedziała młodzież: masakra.

Temat płci i wykluczeń ze względu na tę kategorię jest tak szeroki, że ciężko jakoś sensownie do niego podejść i napisać syntetyczny artykuł na ten temat, więc przed Wami kilka dygresji.
Obecnie w dyskursie społecznym na całym świecie dominuje narracja, że to kobiety są wykluczane w różnych sytuacjach (szczególnie publicznych i zawodowych), co oczywiście, nomen omen, nie wyklucza tego, że mężczyźni tylko dlatego, że są mężczyznami, też mogą doświadczać wykluczenia ze względu na ten prosty fakt, że w puli genów wylosowali takie, a nie chromosomy.
No ale może na początek przyjrzyjmy się tej głównej narracji, że kobiety są częściej obiektem uprzedzeń i wykluczeń. Co w wielu wypadkach, jak pokazują różne dane, niestety jest prawdą. Jednocześnie jednak wiele się zmienia w tym zakresie i to w wielu miejscach na świecie. Ale po kolei.
Kobieto, gdzie jedziesz? I w ogóle, jaką miałaś ocenę z matmy, czy Ty wiesz, co to logiczne myślenie?
Czy płeć tak bardzo różnicuje nas pod względem umysłowości/osobowości/zachowań? I tak i nie. To między innymi bada psychologia różnic indywidualnych. A ta już parę razy dość jednoznacznie rozprawiła się z różnymi mitami, np. dotyczącymi możliwości poznawczych i przetwarzania informacji przez kobiety i mężczyzn. Zdaje się jednak, że do powszechnej świadomości ta wiedza nie zawsze się przebija.
Czy kobiety nie mają orientacji przestrzennej? Nie wiedzą, gdzie iść/jechać/gdzie się w ogóle znajdują? Na pewno można znaleźć takie kobiety, ale… i takich mężczyzn. Każdy z nas ma jakieś cechy/umiejętności bardziej lub mniej rozwinięte – truizm wysokiej próby😊 Co na to nauka? Czy stwierdza jakieś zasadnicze różnice? Ano stwierdza. Ale nie w poziomie orientacji, tylko w sposobie, w jaki obie płcie się orientują w przestrzeni. Mężczyźni częściej wybierają orientację wg kierunków świata, kobiety – wg punktów orientacyjnych. Ot, dochodzimy do tego samego celu w nieco inny sposób. I tu mały „fun fact” – swego czasu dwa razy mistrzem Polski w biegach na orientację była kobieta, która bodajże startowała w tej imprezie właśnie tylko dwa razy, a wiem to stąd, że miałam tę niezaprzeczalną przyjemność pracować z nią kiedyś w jednym zespole. Strasznie bystra i szybka była, momentami trudno było za nią nadążyć😉
Drugi popularny mit – czy kobiety są gorsze z matematyki niż mężczyźni? Otóż nie są. Płeć nie różnicuje tych umiejętności. No przynajmniej do momentu, gdy ktoś nie powie, że kobiety są gorsze z matmy od mężczyzn. Niemniej uwaga: w powyższym stwierdzeniu zamiast płci można podstawić inną zmienną. Jakby się powiedziało na przykład dzieciakom, że niebieskoocy są lepsi z matmy od brązowookich i umacniało to przekonanie, to z dużym prawdopodobieństwem Ci drudzy wypadliby w różnych testach matematycznych słabiej niż Ci pierwsi. W psychologii to zjawisko nosi nazwę torowania i działa bardzo często. Do tej samej rodziny zjawisk należy na przykład samospełniająca się przepowiednia, która w tym kontekście może brzmieć: „Jestem kobietą, jestem słaba z matmy” albo „Jestem mężczyzną, jestem dobry z matmy” – takie (kontr)afirmacje mają moc. Jakby wypadły rożne osoby w testach matematycznych po mantrowaniu sobie takich stwierdzeń? Eksperymenty psychologiczne nie raz pokazały, że różnice w poziomach rozwiązywania testów byłyby wtedy statystycznie istotne. Jesteśmy sami w stanie się przekonać, że tak jest, nawet jeśli predyspozycje mamy zupełnie inne.
Przykłady jak powyższe można by mnożyć, ale nie o to tutaj nam chodzi. Pewnie wszyscy wiemy, w czym rzecz. Jak w większości przypadków – bardzo często nie mamy wystarczających informacji na jakiś temat, natomiast to nie przeszkadza nam mieć jakieś przekonania w danym zakresie. I to też jest okej, bo jak mamy przetwarzać te tony informacji, którymi jesteśmy non-stop bombardowani? Nie da się. Gorzej, gdy nasza niewiedza prowadzi do uprzedzeń i wykluczeń, no i w praktyce na przykład do nierównego traktowania w miejscu pracy tylko dlatego, że ktoś jest kobietą albo mężczyzną. Brrrr…
Jak to jest z tą płcią i rynkiem pracy?
Jeszcze nie jest różowo, ale tragicznie też już nie jest. Można jednym tchem wymienić sufity, jakie jeszcze kilkanaście lat temu były normą: mniejszy dostęp dla kobiet do wyższych stanowisk czy niższe wynagrodzenia na tych samych stanowiskach i przy takim samym poziomie wiedzy, umiejętności i doświadczenia, jaką prezentowali mężczyźni. Pokazują to różne badania socjologiczne, ale w praktyce też na przykład raporty CSR (społecznej odpowiedzialności biznesu), które od lat sporządzane są przez największe firmy na świecie i w Polsce, a że praktyki CSR przenikają coraz bardziej do średnich i małych biznesów, to ten praktyczny obraz staje się z roku na rok pełniejszy. I co można z tych raportów wyczytać? Na przykład to, że systematycznie rośnie udział kobiet w zajmowaniu coraz wyższych stanowisk czy że różnice w zarobkach są sukcesywnie niwelowane. Problemem nie jest to, że to się nie dzieje, ale tempo tych zmian.
Kojarzycie kampanię „107 lat”, która była dość popularna dwa lata temu? Jeśli nie, to te dwa krótkie filmiki dadzą doskonale pogląd na to, o co chodzi:
No więc wypada nam tylko zakasać rękawy, żeby „zwatować” tempo zmian.
Okej, ale jak doszło to tych wszystkich problemów?
I teraz warto dać szybkiego nura w historię. Co się okazuje? Ano to, że „za wszystko” możemy podziękować oczywiście patriarchatowi. Pojęcie to też jest teraz odmienianie w dyskursie społecznym na całym świecie przez wszystkie możliwe przypadki. Często zderzane z feminizmem, które to z kolei często jest teraz wypaczane.
Wśród historyków i antropologów nie ma zgody/jasności co do tego, kiedy tak naprawdę pojawił się patriarchat. W dużym uproszczeniu przyjmuje się, że kiedyś świat prawdopodobnie skąpany był w matriarchacie, a zmiana zaczęła następować wtedy, kiedy zorientowano się, że kobiety nie rodzą same z siebie, że nie jest to uzależnione od ich mistycznych związków z fazami księżyca, że w proces zaangażowani są też mężczyźni.
Jak komentuje te zmianę Wojciech Eichelberger, psycholog, w jednym z licznie udzielanych wywiadów:
- Odkrycie przez mężczyznę faktu, że to on uruchamia proces tworzenia nowego życia, sprawiło, że poczuł się równy bogom. W uporczywej i wyrazistej formie przejawiało się to przez tysiąclecia w postaci demoralizującej mężczyzn tradycji dziedziczenia pozycji, władzy i majątku ojców przez synów. Myślę, że to ten przywilej stał się niezauważenie jednym z mechanizmów rozkładu patriarchatu.
- Dlaczego?
- Bo stopniowo pozbawiał kolejne pokolenia mężczyzn konieczności doskonalenia cnót i kompetencji, takich jak: szacunek dla innych, zaradność, odpowiedzialność, wytrzymałość, kreatywność, odwaga – oraz okazji do tego. A ponieważ w przeciwieństwie do majątku i tytułów ugruntowanego poczucia wartości nie da się odziedziczyć, potomkowie zmuszeni byli odwoływać się do coraz bardziej dętych narcystycznych popisów.
- Jakich na przykład?
- Koncentrowali się na kreowaniu wizerunku, ćwicząc się w pogardzie i przemocy wobec słabszych i zależnych, w eksponowaniu swojego bogactwa, elitarności i nadzwyczajności. Ale patriarchat zdemoralizował również kobiety. Jeśli chciały przetrwać często niewyobrażalne upokorzenia, przemoc, gwałty i zredukowanie do roli taniej siły roboczej, zdobyczy i nagrody, musiały nauczyć się uległości ofiary, stosować intrygi, manipulacje i podstępy, a nade wszystko wystrzegać się miłosnego zaangażowania w relacjach z ciemiężycielami. Ale wiele wskazuje na to, że teraz właśnie rysuje się szansa, byśmy przestali miotać się od ściany do ściany i zaczęli budować prawdziwy szacunek i harmonię w relacjach między płciami, dzieląc równo zaszczyty, prawa i obowiązki wobec życia, które wspólnie tworzymy i za którego jakość wspólnie odpowiadamy.
- To co stoi jeszcze na przeszkodzie?
- Na razie potężny resentyment i gniew kobiet skumulowany przez tysiąclecia pogardy, upokorzeń i nadużyć, a teraz domagający się sprawiedliwego historycznego rozliczenia i zadośćuczynienia. To musi potrwać.*
I robimy duży przeskok do teraźniejszości i bardzo upraszczając to, co się dzisiaj dzieje: obecnie patriarchat przejawia się w dwóch głównych komunikatach. Chłopcom na całym świecie mówi się, że „Chłopaki nie płaczą” i „zakazuje” kontaktu z własnymi emocjami spod szyldu „miękkich”. Dziewczynki z kolei karmione są przekazem: „Tego Ci nie wolno, to nie jest dla dziewczynek”, no i sakramentalnym: „Bądź grzeczna!”. Na takim poletku psychologicznym o wszystkie podziały, uprzedzenia, wykluczenia łatwiej niż prosto.
Co możemy zrobić? Na indywidualnym poziomie, jak już powiedzieliśmy w poprzednim artykule: nieustanne aktualizować swoje wewnętrzne oprogramowanie. Chłopcy rozkuwając te kajdanki emocjonalne, które wkłada im patriarchat, a dziewczynki – będąc tym kim i jakie chcą być. I wtedy może nie trzeba będzie „Seksmisji” i „To musi potrwać”, na co wskazuje Eichelberger, nie będzie musiało trwać tak długo. Aż i po prostu: „Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie” – jak mawiał Gandhi, którego w DaVita na całym świecie lubimy cytować.
Żeby nie kończyć tak poważnie, humor też nam może pomóc:)

* Wojciech Eichelberger: Upadek patriarchatu nie będzie łagodnym omdleniem, dostęp: 22.12.2022
Więcej informacji: Joanna Gajewska, Menedżer ds. Komunikacji i Marketingu
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.